Tak, jestem cyborgiem
To już pewne na sto procent. Żaden normalny człowiek (od bardzo niedawna jednoręki, więc nieprzyzwyczajony do tego stanu) nie zrobiłby dziś tego, co ja.
Skończyłam rozpakowywanie, poprzestawiałam trochę meble, posprzątałam... A potem rozejrzałam się i zdziwiłam, bo nie chciało mi się wierzyć, że to wszystko moja robota - bez żadnych krasnoludków. Jestem cyborgiem.
Wpadłyśmy wczoraj z małą do pobliskiego baru na jedno piwo. Już wcześniej upewniałam się, czy mogę z nią przyjść, ale musiałam też sprawdzić, jak ona będzie się zachowywała. Było w porządku, bardzo się wszystkim spodobała i była grzeczna. Mamy stałe zaproszenie - bar fajny, bo i piwko i polska kuchnia, ładny wystrój, przyjemna rodzinna atmosfera - czego chcieć więcej, zważywszy iż mieści się w odległości pięciu minut bardzo wolnego spaceru, takiego z obwąchaniem każdego krzaczka :)
Pimpi szczekała tylko na stół od piłkarzyków - straszny był, duży, ruszał się i wydawał dziwne dźwięki. Nikomu to poszczekiwanie jednak nie przeszkadzało, a poza tym jeden z klientów stwierdził, że ona się wcale stołu nie boi, tylko kibicuje jemu, bo zawsze gdy szczekała - wygrywał :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz