Dokarmianie przez klikanie

sobota, kwietnia 18, 2009

Cantr to fajna gra...

...no tak, bo:


1. Na jednym łóżku leży mój mąż - z Cantr, a jakże...
2. Na drugim nasz przyjaciel - z Cantr, a jakże...
3. Wieczorem wpadnie moj eksmąż - z Cantr, a jakże... (żeby zabrać nas na koncert kolegi, ten kolega nie jest z Cantr akurat, co w tej sytuacji jest prawie dziwne ;)
4. Wczoraj gadając, obgadaliśmy niemal całą polską ekipę cantryjską (i kawałek litewskiej oraz ułamek amerykańskiej), bo tak bywa, gdy się troje cholernych Cantryjczyków spotyka.
5. No nie wiem, jak można w tę grę nie grać - przecież wówczas nie znałoby się chyba nikogo.
6. Czyli dom wariatów jak zwykle...
7. A ten wpis poniżej... Tak jest jak się mąż do kompa dorwie, na konto wejdzie i sprawdza, czy się da coś napisać na żony blogu. Dało się ;)

wtorek, kwietnia 14, 2009

Podsumowanie z 1,6 tygodnia

Kocham Qilię!

K. :)

niedziela, kwietnia 12, 2009

czwartek, kwietnia 09, 2009

Just Married - part 1.

Krótkie sprawozdanie z "dnia zero", jak zwykle w stylu telegraficznym:


* pobudka o piątej rano, już od kawy narasta zdenerwowanie (no dobra - panika)
* wtulamy się w siebie na jednym fotelu, pijemy kawę i udajemy, że to zwykły dzień
* świadek czyli K2 miłosiernie zabiera Pimpi na spacer, my nadal panikujemy
* ja piszę na ścianie: help, ratunku, pomocy
* dosyć paniki - trzeba wyprasować białe koszule oraz
* wykąpać się, ubrać, wymaziać pyszczek, zamówić samochód, sprawdzić czy wszystko mamy
* pod pałacem: walimy po łyku whisky, palimy i opowiadamy sobie głupie dowcipy
* w pałacu: krótkie bitwy o Pimpi oraz rodzaj muzyki - zwyciężamy obydwie w mig
* ślub: z P. na naszych kolanach, uśmiechnięta pani kierownik dobrze się bawi wraz z nami
* nareszcie rozluźnieni, piwko w ulubionej knajpce, gadanie, zabawa, luz
* przenosimy się do drugiej knajpki, dalej się alkoholizujemy i wygłupiamy
* muzyka robi się ostra, więc K. odprowadza P. do domu i wraca na dalszy ciąg
* duży łysy wraca ze swoją połówka do domu, natomiast K2 idzie szaleć na parkiecie
* my oboje półleżymy objęci na kanapce, leniwie obserwując tłum
* wszyscy jesteśmy podrywani przez różnych, ale ich spławiamy
* do domu, nareszcie, bo padamy już ze zmęczenia, doba stresu za nami... Just married :)