Ewka i takie różne sprawy
Miałam do niej nie iść wczoraj, bo zmęczona - nie bardzo miałam siłę, nie wiedziałam jak dojechać, ale... ona tak zapraszała. A to w końcu moja jedyna, długoletnia przyjaciółka. Tak więc podjęłam męską decyzję i zamówiłam taksówkę. Nie bardzo mnie stać, ale... ten jeden raz (znaczy dwa, bo powrót).
Kupiłam wino na stacji BP - kierowca w tym czasie opiekował się Pimpi - wywołałam E. przez okno (domofon nie działał, a komórki zapomniałam zabrać, bo się ładowała) i już po chwili wpadłam w objęcia E. A raczej wpadłyśmy, bo Pimpi jest niezawodna w zjednywaniu sobie ludzi. Potrzebowała więc jakiejś półtorej sekundy, aby podbić serce E.
Pewnie wiecie, jak wygląda spotkanie dwóch kobiet po kilku latach niewidzenia. No, jasne. Gadają i to jedna przez drugą, o rzeczach byłych, obecnych i przyszłych. Gadają, piją, gadają, jedzą, gadają, gadają...
Ja - wstrętne, nielojalne stworzenie - zawiązałam koalicję z synem E. przeciwko jej poglądom na temat sieci, studiów, zarabiania oraz muzyki... Ona - wstrętne, nielojalne stworzenie - zawiązała koalicję z Pimpi przeciw moim poglądom na tematy wychowawcze i żywieniowe. Było świetnie. Wróciłyśmy po 23 w cudownych humorach i zaraz walnęłyśmy się do łóżeczka, aby spać - tu uwaga! dooo... *proszę wstrzymać oddech* 9. z minutami (tak, tak! pierwszy raz od wieków) gdy obudził nas jakże kurtuazyjny w treści sms od M.: GO SKYPE! No to co miałam zrobić? Wstałam i weszłam... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz