Dokarmianie przez klikanie

poniedziałek, czerwca 30, 2008

Nomadki

Jeśli nic się nie posypie (bo posypać przecież zawsze się może i to z wielu stron), to dziś wieczorem przeprowadzamy się do nowego mieszkania.

Zniknę z sieci, bo netu tam jeszcze nie ma i dopiero muszę zamówić, więc pewnie założenie kilka dni potrwa. Wykorzystamy ten czas na poznawanie topografii terenu; mieszkałam kiedyś w tej dzielnicy, ale to było 21 lat temu i jak zauważyłam - zmieniło się tam prawie wszystko. Poza tym oczywiście trzeba będzie rozpakować to, co zaraz zacznę pakować.

Czy ja już pisałam, że nie cierpię przeprowadzek?

piątek, czerwca 20, 2008

Najnowsze przekleństwo

Obyś miał równie ciekawe życie, jak ja...

Tak. U mnie nic nowego, co przekłada się na to, że jak zwykle musiało się wszystko ułożyć nie tak.

Z jednej strony jedzie umowa do podpisania, ale ja jej na razie nie podpiszę, bo z drugiej strony wczoraj nagle dowiedziałam się, że muszę sobie szukać nowego mieszkania. Jak miło.

Z trzeciej strony: oszaleję od tego ciekawego życia i wreszcie będę miała święty spokój.

środa, czerwca 18, 2008

Trema, wampiryzm, owady, daty...

1. Zżera mnie trema, przechodząca w panikę i przerażająca świadomość, że nic nie wiem, nic nie umiem, nie poradzę sobie - klasyka przypadku.

2. Po ostatnich koszmarach, wypadkach, wyjazdach i tak dalej, czuję się jak ktoś pozbawiony żywotnych sił przez kilka wampirów. Kto wie? Przynajmniej o istnieniu jednego wiem już na pewno... A tu zaległości skrzeczą po kątach i się domagają.

3. W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie, więc cóż z tego, że ze Szwecji przyjechały brzmiące inaczej? Przecież i tak się wyalienował z rozentuzjazmowanego tłumu i strzaskał nawet krzesło (już sami wiecie, jakie to krzesło)...

4. A ten 23. to mam nadzieję, że się da przesunąć i że zacznę dopiero od 1. lipca.

poniedziałek, czerwca 16, 2008

Nie ma to jak Norka

O północy wróciłyśmy z Krakowa. Spałam dwie godziny. Gdy w nocy odpalałam komputer po przerwie, to bałam się spojrzeć na pocztę, depesze i to wszystko... I słusznie, było się czego bać. Od szóstej rano do teraz udało mi się rozładować połowę poczty i może jedną czwartą depesz. Przesuper, megaekstra, gigawspaniale.

Kraków był równie mało sympatyczny jak zawsze bywa. Wawel chyba jeszcze stoi, nie sprawdzałam, ale tak mi się wydaje. W krótkiej chwili luzu wpadłyśmy na rynek tamtejszy, znaczy krakowski. Po jednej stronie tej dużej hali targowej (ona się chyba nazywa Sukiennice) była jedna estrada, po drugiej - druga. Na każdej z estrad ktoś się produkował - taka delikatna kakofonia. Wybrałyśmy stronę Skrzyneckiego (jak może być Barssa, to chyba Skrzyneckiego też może, co nie?) z powodu, że w momencie dokonywania wyboru śpiewano tam "cztery piwka na stół" i jakoś tak nam to korespondowało z nastrojem chwili i zamiarami na wieczór.

Okropnie nie było, ale powiedzieć, że dobrze... No, nie, też nie.

Usiłujemy się jakoś zorganizować ponownie i jesteśmy szczęśliwe z powrotu do nory.

P. S. Do komentatora poprzedniego posta:
To nie jest wcale zły pomysł z tą kategorią i dosyć nawet adekwatny do tego, co się wydarza. Nowa codzienność... Rozważymy ;) Pozdrawiam.

czwartek, czerwca 12, 2008

Nie wiem, od czego zacząć...

Milczałam, bo było bardzo źle, a nawet gorzej. Nie chciało mi się pisać, rozmawiać, nie chciało mi się tak naprawdę już nawet żyć. Szymborska pisała, że nie robi się kotu tego, że się umiera. Ja najchętniej w tamte dni bym umarła, lecz nie chciałam tego zrobić psu, bo psu chyba też się takich rzeczy nie robi.

Ale życie jest nieprzewidywalne i wykonało kolejną woltę... I wszystko zmieniło się o 180 stopni. Nie dość, że chce mi się żyć, to jeszcze w dodatku chce mi się bardzo. Nie, nie - to nie efekt jakiś tam spraw męsko-damskich, żaden facet, żaden seks. Praca, kochani, praca... Tylko, albo aż. Chyba "aż", bo jeśli nagle dostaje się pracę, która była marzeniem w dzieciństwie i to marzenie się nam ziszcza w oczach...

To jest jak sen. To przedtem też było jak sen, tyle że koszmarny. A teraz czuję się jak w środku bajki, choć tamto od tego dzieli ledwie kilka dni.

Ponieważ jestem wstrętną małpą, to za wiele na razie nie zdradzę... Ale jeśli jesteście ciekawi, to proszę, abyście zarezerwowali sobie czas przed południem 23 czerwca. Przy komputerach... Bliższe szczegóły wkrótce.

P.S. Znów kategoria "codzienność" wydaje mi sie nieodpowiednia dla takiego newsa ;)