Hardcore ;)
No, moi drodzy, nie ma to, jak być prawdziwym twardzielem... W sobotę o 9 rano przyjeżdża samochód po nas i po rzeczy. W tę sobotę - czyli za dwie i pół doby. A ja w tej chwili jeszcze nie wiem, jaki adres docelowy podam kierowcy... Taaa...
Kontrolnie wypełniłam dziś rzeczami pierwszy worek... E, tam worek. Nie worek, tylko wór 120-litrowy. Myślicie, że coś ubyło? A skąd - przybyło - przecież stoi wielki wór w szafie i przeszkadza :) Jak przy każdej przeprowadzce, nagle okazuje się, że rzeczy są nieprzebrane ilości - a przecież tak niedawno wszystkiego mi brakowało.
Oczywiście gorączka przeprowadzkowa coraz bardziej przypomina klasyczną histerię, a sytuacji nie polepszają oglądający, których przysyła właściciel. Po co mi to było? Mogłam sobie tu mieszkać do końca świata. Ale z drugiej strony - stęskniłam się za Warszawą i gdzieś tak bardzo głęboko w środku cieszę się, że wracam. Tylko pod który most?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz