Dokarmianie przez klikanie

piątek, października 10, 2008

Bywa tak i tak

Bywają złe dni - jak środa, gdy - czegokolwiek się tknęłam - sypało się tak bardzo, jak tylko zdołało. Ale na szczęście bywają też takie jak czwartek, gdy z kolei - cokolwiek ruszyłam, co wcześniej się w środę zepsuło - zaczynało działać i działało już bez przeszkód, pięknie i bezproblemowo.

I nawet udało mi się wczoraj zrobić jeden dobry uczynek, co generalnie rzadko mi się zdarza, jako że jestem dosyć wredną babą. I nawet byłam miła dla swojego współlokatora, co też stosunkowo nieczęsto mi się zdarza.

A w nagrodę po tym udanym dniu dodatkowo od mojego właściciela (znaczy właściciela mieszkania, które wynajmuję) dostałam wspaniały prezent - bo był z wojaży wrócił - czy dostajecie prezenty od ludzi, od których wynajmujecie mieszkania?

A już na sam koniec, w nocy - odezwał się zleceniodawca, dla którego kiedyś robiłam kilka rzeczy i napisał takie fajne słowa na końcu listu o nowym zleceniu... że jeśli ja się tego podejmę to na pewno będzie to dobrze zrobione.

Tak więc był to ogromnie udany dzień i dzięki takim dniom chce się naprawdę żyć. Takie czwartki dają energię na wiele nieudanych i irytujących śród.

czwartek, października 09, 2008

Tak w ogóle...

...to zaglądajcie do sklepu, bo tam się teraz pisze i dzieje, a nie tu. Chwilowo nie mam prywatnego życia, Pimpi też - obie mamy jedynie zawodowe. Dlatego proszę mnie nie nagabywać o newsy, bo one są, ale TAM.

poniedziałek, października 06, 2008

Full wypas

W ramach polepszenia sobie warunków życia i pracy (co na jedno wychodzi), nabyłam drogą kupna dwie rzeczy, a w sumie to nawet cztery, ale dwie były jako gratisy, więc nie liczą się jako nabytek.

Te dwie podstawowe to fotel i stolik pod laptopa. No, kurczę, kochani... Inna jakość życia. Zupełnie inna. Przesuperowo i przemądrze wydana kasa - i to w zasadzie wcale nie tak dużo. Tak wygodnie nie było mi chyba nigdy w życiu :)
Dwie pozostałe rzeczy to pufka pod tylne łapy (na fotelu jest wygodnie, ale na fotelu z pufką... no co ja wam bedę mówić...) i otwieracz do piwa. Pufka bardzo ekstra, a piwo? No to może dziś ze dwa w butelkach się kupi, aby wypróbować ten otwieracz... ;)

AHA. Bym zapomniała...

...zajrzyjcie TU, to nowy blog.

Hmm... a bo my wiemy?

Taka akcja była wczoraj - ludzie przy budach, żeby zwrócić uwagę na problem... Hmm, ale my mamy lekko mieszane uczucia. Znaczy Pimpi i ja.

Dlaczego? No bo po pierwsze to w Wawie raczej niewiele psów ma budy, łańcuchy etc. W Pimpiakowie Dolnym (gdzie akcji nie było) - niewątpliwie więcej. Albo w Górnym, tam nawet sołtys, jak mówią...

Po drugie: bo może w Wawie to należałoby inaczej - kazać się zamknąć każdemu w odpowiednio ciasnym pomieszczeniu. I przez tydzień dać mu wyjść tylko na pobliski skwerek 3x10 minut na dobę. I zaraz z powrotem. Oczywiście przez ten czas może mieć towarzystwo... z wyjątkiem dziesięciu godzin, gdy go nie może mieć. Ale można zostawić mu kość. Albo piłkę. A na spacerze niech sobie powącha newsy... Tylko szybko, bo pańci się spieszy - zaraz serial będzie.

Po trzecie: może kazać im sikać w locie. Tak, w locie. Bo milion razy widzę, gdy spieszący się pan nie ma czasu zaczekać, by psiak załatwił potrzebę. Więc cóż - niech skurczybyk (na sznurku) też powiewa kutasem, choć raz, a może i dziesięć razy, skoro pies tak musi codziennie?

Ja przepraszam za słownictwo, ale to jest miejski problem - nie buda, ale właśnie to.

Mój pies zostaje sam w sytuacjach wyjątkowych. Bo na przykład pada deszcz i ona nie chce iść - ale to inna sprawa, jej wybór. Ale nie chodzę na przykład do klubów techno - bo Pimpi nie znosi techno (tylko techno, inne rodzaje muzyki lubi). A ja lubię techno i co z tego, że lubię? Nie chodzę też do kina i teatru, bo tam z psami nie wolno. Z kinami to zero poświęcenia - mogę bez nich żyć, ale do teatru to bym sobie poszła, szczególnie że bardzo dobry mam 20 m od domu. Może jednak z nimi pogadam, może nas obie wpuszczą?

Mój pies nie zna (z wyjątkiem jakiś góra 200 godzin na ponad półtora roku) pojęcia "tęsknota". Nie dałam jej poznać tego słowa na tyle, na ile tylko mogłam. I zawsze staram się mieć czas dla niej. Mogę nie mieć czasu na inne rzeczy, ale dla niej muszę. Bo jest żywa. Bo jest moja. Bo jestem jej światem, a to ogromna odpowiedzialność.

Dlatego wczoraj nie przykułyśmy się do budy. Bo nie w tym rzecz. Nie to trzeba zmieniać. No. To tyle w temacie. Sorry za dziwną tematykę, ale chyba musiałyśmy...