Dokarmianie przez klikanie

piątek, sierpnia 31, 2007

Praca, nauka, praca...

Mój dzień wygląda jak w tytule, co mnie wcale nie martwi, a wręcz odwrotnie :)

Zawsze z entuzjazmem zabierałam się do czegoś nowego, a z czasem okazywało się, że wszystko nie wygląda aż tak różowo, jak wyglądać miało. Entuzjazm powoli znikał, ustępując miejsca zniechęceniu. W tym akurat wypadku (nie wiem, czemu w tym właśnie) darowałam sobie hurraoptymizm i podeszłam do projektu bardzo chłodno i z dystansem oraz wątpliwościami. Gdy zaczęłam wchodzić głębiej - zaczęło mi się wszystko coraz bardziej podobać, a kiedy w dodatku parę moich posunięć ktoś docenił, to zrobiło mi się bardzo miło, a moja chęć do pracy i życia zauważalnie wzrosła.

Poza niewątpliwymi korzyściami materialnymi pojawia się jeszcze jedna - dla mnie bardzo ważna. Otóż ja tak mam (zresztą nie tylko ja), że im więcej mam wszystkiego na głowie, tym elastyczniejszy robi mi się czas i tym dłuższa doba. Ujmując to krócej - im więcej mam pracy, tym więcej mam czasu wolnego. Nic mi się nie rozłazi, nie marudzę i nie czepiam się.

Na koniec - nauka. Bardzo, ale to bardzo lubię się uczyć nowych rzeczy, a tu mam możliwość - a raczej konieczność - uczyć się codziennie.

Reasumując - chcę, żeby to trwało jak najdłużej.

środa, sierpnia 22, 2007

Pimpi's Diary - Part 6.

On dziś robił mi zdjęcia i z jednego oboje się bardzo długo śmiali. Z tego:


No fakt, może rzeczywiście nie wyszłam na nim najkorzystniej, ale żeby aż tak się śmiać?
Przecież wiadomo, że normalnie zazwyczaj wyglądam tak:


Dostałam dziś fajne nowe posłanie. Używam go do zabawy - czyli zgodnie z przeznaczeniem, bo przecież śpię i tak z Nimi albo na fotelu :)

wtorek, sierpnia 21, 2007

Schody

Nie, akurat nie zaczęły się, lecz musiałam pokonać - 18 pięter w górę i 9 w dół...

Wszechobecne tu remonty dziś objawiły się brakiem prądu przez większość dnia. Dobrze chociaż, że była to akcja wcześniej zapowiedziana. Lodówka i zamrażarka się rozmroziły, odcięcie od świata zabolało, schody też dołożyły swoje. Poza tym jutro będę siedziała przy komputerze do oporu, bo muszę ten stracony dzień odrobić.
Pimpi miała dobrze, bo ze spaceru wracała na rękach M. - te schody jakieś takie nieergonomiczne są, wysokie, niewygodne i mały piesek nie dałby sobie rady sam.

Z pozytywów: dzień nie okazał się jednak aż tak całkiem stracony, bo popracowałam w bibliotece, a potem jeszcze zdążyłam przeczytać dwie książki z ostatnio najbardziej mnie zaprzątającego tematu - czyli związane z pracą. Poza tym po obiedzie zagraliśmy z M. cztery partyjki w karty, takie prawdziwe, papierowe, nie przez net... prawie zapomniałam, że tak można ;)

poniedziałek, sierpnia 20, 2007

Pierwszy dzień...

...z nową pracą. Mam po iluś tam godzinach przed kompem taką wieeelką, kwadratową głowę. Czuję się jak człowiek, któremu kazano złożyć w pełni funkcjonującą bibliotekę, dając tysiąc kontenerów literek powycinanych z gazet. Taki człowiek staje nad tym wszystkim i nie wie, od czego zacząć...

Tylko powiedzcie mi, czemu mi się jednak mordka uśmiecha... Musi - lubię ;)

niedziela, sierpnia 19, 2007

Notka na szybko

Mała porcja newsów dla zainteresowanych:

1. Kot znalazł dom z trojgiem ludzi i kotką, aklimatyzacja przebiegła pomyślnie i choć dotychczasowi właściciele ciężko przeżyli rozstanie, to cieszą się, że trafił właśnie tam.
2. Minione tygodnie przebiegały pod znakiem poszukiwań, spotkań, negocjacji i zastanawiania się nad wyborem najlepszej opcji... Tak w skrócie wyglądało znajdowanie dodatkowej pracy. Efekt - na 99% znalazłam i chyba poza pieniędzmi przyniesie mi sporo zadowolenia.
3. Z dowodem duża obsuwa, już przed tygodniem powinien być gotowy - nic z tego, czekam.
4. Pimpi wyrasta z okresu buntu i staje się coraz fajniejszym psem. Ostatnio stwierdziliśmy, że w tej niepewnej loterii, jaką jest wybór szczeniaka bez rasy - trafiliśmy wygrywający numer.
5. Trochę intensywniej pojeździłam na rowerze, więc po długiej przerwie musiałam najpierw odzyskać kondycję. Oj, bolało...

W zasadzie to wszystko, choć oczywiście działo się znacznie więcej, lecz trudno wracać do drobnych zdarzeń z perspektywy. Teraz znów będę częściej pisała, przynajmniej mam taki zamiar, więc zaglądajcie od czasu do czasu.

środa, sierpnia 08, 2007

Ogłoszenie! CUDO do wzięcia...


Przeuroczy dwuletni kot birmański Ectos poszukuje domu. Kotek (no, kotek jak kotek - jest wielkości mojej Pimpi) jest niewychodzący, wykastrowany, od początku mieszkał i bawił się z dużym psem (bokserem). Ma wesołe usposobienie, jest zdrowy i zadbany. Ectos mieszka w Gliwicach i dostanie pełną wyprawkę na nowe miejsce.

Dotychczasowi właściciele ze względu na nieprzejednane stanowisko lekarza (takiego od ludzi) muszą się rozstać z Ectosem. Szukają dla niego dobrego, kochającego człowieka i miłego, ciepłego domu. Wszyscy ich znajomi i rodzina mają już zwierzęta i dlatego poszukiwania zataczają coraz szersze kręgi.


Przyznam, że gdyby nie zbyt wysoki stopień niepewności pewnych spraw, to osobiście... nie zastanawialibyśmy się ani chwili, tylko po prostu wzięlibyśmy go do siebie. Zresztą zobaczymy jak to się skończy... Na razie jeszcze jest czas, aby poszukać mu dobrego miejsca. Tu uprzedzam, że właściciele na pewno dokładnie przyjrzą się nabywcy, bo nie chodzi im o to, aby Ectosa "upchnąć", lecz aby zapewnić mu dobrą przyszłość na resztę życia.

Zainteresowanych proszę o kontakt via komentarze.

niedziela, sierpnia 05, 2007

Pimpi's Diary - Part 5.


Rozłąka dobiegła końca i całe stado znów jest razem - tak jak być powinno :)

czwartek, sierpnia 02, 2007

A już najgorzej...

...to od zawsze być twardą. Możesz wtedy palić się jak pochodnia, a inni pomyślą, że to twoje - ekstremalne nieco - ćwiczenia survivalowe.

Gdy jesteś zawsze twarda, to nie masz prawa prosić o uwagę, bo pomyślą, że sobie jaja robisz. Że to też takie ćwiczenia, lecz na innych.

Patrzysz wtedy jednym okiem na półmózgie istotki, które straszą wszystkich wokół: a to chorobą, a to niemocą, a to ogólnym nie-do... I widzisz efekty... I tak pytasz się siebie... Czemu ja tak nie umiem? Czemu prośbę traktuję jak coś co wypala gardło, czemu brzydzi mnie udawana niemoc, czemu nie będę małą kobietką, choćby chcieli mnie zabić...

Może temu, że wolę być wredną suką, która naprawdę tylko dziś ma gorszy dzień, a jutro... Jutro to będzie jak zwykle umiała rozp... ten świat. I o to chodzi. Ale niech już będzie jutro.

...ratunku...

Nie mam sił, jestem tak bardzo zmęczona... Tyle się dzieje, tyle pracy; ciebie nie ma, więc codzienność też jest trudniejsza niż zwykle. Nawet w naszej ulubionej grze natłok zdarzeń po okresie stagnacji i też nie wiadomo, w co łapki włożyć.

A ja jeszcze od poniedziałku chcę wziąć dodatkową pracę, bo przeinwestowałam... kurczę, nie wiem, jak to będzie, teraz czuję tylko wirujące zmęczenie od natłoku zdarzeń i myśli. Ratunku...

Wróć i weź na siebie - tak jak umiesz - tę codzienność. Z resztą powinnam dać sobie radę. Powinnam. Spróbuję w każdym razie.