Warszawa, piąta rano
No, właśnie.
Piąta rano, świeżutki, nietknięty śnieg. Ulica też zasypana, biała i gładka. Wokół uśpione domy... Na śniegu zostawiają ślady dwie istoty: mały piesek i wkurzona, niezupełnie ubrana kobieta. Piesek siusia, kobieta klnie cicho... po chwili zawracają, zostawiając kolejne ślady. Wokół ciągle uśpione domy, tylko śnieg zdradzi wypadki, które miały miejsce o piątej rano.
W domu: piesek wraca na swoje posłanie i słodko zasypia, a kobieta siada przy komputerze i wreszcie może napić się kawy. Zapala papierosa, przestaje kląć cicho. Za godzinę pan S. odśnieży podjazd i pewnie bardzo się zdziwi, widząc ślady na śniegu... Zazwyczaj przecież opuszczamy dom dopiero o siódmej.
Mała, proszę, nie rób mi więcej takich numerów, co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz