Ale numer :)
Wczoraj odwiedził nas W., jak to już od kilku dni ustalaliśmy. Wypiliśmy trochę piwa, potem kolacja, a później... Nasz tandem - występując w jednym czasie i przestrzeni - zazwyczaj tworzył ciekawe sytuacje (ciekawe, jak ciekawe, czasem straszne, czasem śmieszne). I wczoraj też stworzył, a jakże.
Niebacznie rzucona przeze mnie w powietrze propozycja, została podchwycona przez W., od tego momentu czas się zatrzymał, za to wypadki następowały błyskawicznie. Taksówka, zapas jedzenia dla małej, jazda nocą do niegdyś ulubionej knajpki, tam fajne powitanie, piwo, opowieści, śmiech. Daliśmy małej zagrać na automacie, wygrała kasę na kostkę z wapniem, bestiątko :) Szczęście neofitów :)
W efekcie wylądowaliśmy - też zgodnie z wcześniej podjętym zamiarem - u W. No i, póki co, jeszcze nie wystartowałyśmy z powrotem :) Dom wariatów, ale jest super. Na razie mała wtula się w pracującego na jednym kompie W., a ja mogę to wszystko opisać na drugim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz