Chyba odreagowalam...
...mam taką nadzieję, bo przecież starałam się bardzo. Przez cały weekend. Dobrze, że w alkoholizm nie popada się w ciągu trzech dni, bo gdyby się popadało... to miałabym to jak w banku.
Walnęło mnie to zawodowe niepowodzenie mocno i musiałam coś zrobić, a ja w takich wypadkach uważam, że wytaplanie się w błotku jest całkiem niezłym sposobem. Chyba odreagowałam, a jeśli nawet nie, to po prostu przeniosłam punkt ciężkości w inne rejony. Teraz na przykład mam lekkiego kaca i dużo bardziej mnie to obchodzi, niż brak odpowiedzi na mój list biznesowy.
Ja wiem, że niektórzy z was uważają, że są inne sposoby, że tak się nie powinno i że blablabla. Mogę się z tym nawet zgodzić, tak na logikę, bo co mi tam. Ale z drugiej strony znacie mój stosunek do zdrowego trybu życia, do wszelkich sztuczek poradnikowych i w ogóle... To nie jest moje - pójść na jogę. No, za cholerę nie jest. Więc - jak powiedziałam, osiągnęłam dno. Ale to ma jedną dobrą stronę, jak pewnie wiecie. Od dna można się podobno już tylko odbić... Bo na wkopanie się w nie to dziś i tak nie miałabym sił... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz