Wycieczka piesza
Dziś wreszcie "nadejszła wielkopomna chwila" i po ponad trzech miesiącach mieszkania w Gliwicach zobaczyłam centrum tego zacnego miasta, rynek, uliczki i kamieniczki. Tylko jeden budynek uznałam za wart uwiecznienia i możecie go zobaczyć TUTAJ, na moim fotoblogu.
Ogólnie centrum ładne, choć dziwnie eklektyczne. Zastanawiający był również całkowity niemalże brak ludzi. Sklepy też pozamykane, kawiarnie świecą pustkami - wymarłe miasto. Ale najważniejsze, że wreszcie obejrzałam, mam z głowy. Mój M. pełnił funkcję przewodnika bardzo odpowiedzialnie (szyja mnie boli od patrzenia w prawo, lewo oraz w górę), trzymał mnie cały czas za rękę (albo żebym się nie zgubiła, albo bo lubi) i pokazał mi wszystko, co pokazania było warte.
Z ulgą jednak wracaliśmy na nasze osiedle, gdzie wszystko jest otwarte, życie wre, a w pubie pełno ludzi. Dziwnie tak jakoś - w Warszawie jest odwrotnie... ale wiecie... Śląsk jest trochę dziwny, jak zauważyłam.
W ramach zdjęć dziwnych umieszczam dwa, również dziś zrobione. Jedno przedstawia życzenia dla pacjentów nad dosyć obskurnym wejściem do przychodni, a drugie - twórcze wykorzystanie znaku drogowego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz