Taki mały prywatny cud
A jednak warto czasem ostro się opieprzyć i wziąć za pysk... To daje zupełnie niespodziewane efekty.
Od tego pamiętnego poniedziałku, a raczej nie - od następnego dnia, od wtorku rano, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko nabrało tempa i zaczęło się zmieniać. Nie na "jakoś" lecz w kierunku od dawna wyczekiwanym i bardzo pozytywnym. Nie jedna rzecz - lecz kilkanaście.
Nie wierzę w czary, ale jednocześnie wierzę, że cuda się zdarzają... I to mi wygląda na jeden z nich. Bo z kolei jak na zbieg okoliczności, to trochę tego za dużo, o co najmniej kilka za dużo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz