Jak zombiak...
Wiosenny kryzys dopadł mnie później, niż innych. Gdy wszyscy wokół snuli się i narzekali - ja śmigałam radosna jak skowronek i pełna energii. Teraz im przeszło - a ja oklapłam. Bywa.
Problem tylko w tym, że nad głową wisi mi parę niezrobionych, a krzyczących o zrobienie rzeczy, a ja nie mogę się zebrać. Najchętniej wylegiwałabym się z książką i żeby nikt nic ode mnie nie chciał. Niestety, moment na spełnienie tych marzeń jest wybitnie niesprzyjający.
M. już obiecał, że w weekend bierze wszystko na siebie, a ja mam skupić się na autoreanimacji. Powinno podziałać, tym bardziej, że ponad wszystko nie cierpię siebie takiej i mam ochotę się udusić/postawić do pionu/opieprzyć z góry na dół/oblać zimną wodą... No, cokolwiek byle nie być taka.
Ponieważ przy takim samopoczuciu narzekam również na swój wygląd, M. przygotował sobie dyżurnego post-it'ka, którego nakleja mi na monitor, wychodząc z domu. Na karteczce napisał: "Qilia NIE wygląda jak zombiak!!!" Wiecie, że to nawet działa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz