Dokarmianie przez klikanie

piątek, grudnia 22, 2006

No i czy ja nie jestem farciara?

Zrobiłam zlecenie dla pewnego klienta, zagranicznego zresztą...

Współpraca w trakcie układała się miło, klient był zadowolony z tego co dostał, a ja z tego co zrobiłam... Padły nawet słowa o kolejnych zleceniach, po czym klient stwierdził, że pieniądze wysłał i że za dzień-dwa będą na koncie.
No, niestety - nie było ich, więc nauczona doświadczeniem ze "złymi klientami" odczekałam jeszcze trochę, dalej nic - odezwałam się w końcu do klienta, że tu święta idą, a na koncie pustki i blabla w ten deseń...

Oczekiwałam zwykłego w takich wypadkach tłumaczenia typu: sekretarka zapomniała, księgowa nie podpisała, źle wpisałem cyferkę i mi odbiło kasę z powrotem, no jakiejś klasyki w każdym razie.
A tu nic z tych rzeczy, wyobraźcie sobie...
- Wysłałem, ale miały prawo jeszcze nie dojść z zagranicznego banku. Rano skontaktuję się z przyjacielem w Polsce i on natychmiast przeleje kasę z polskiego banku i po południu będzie pani miała. A jak przyjdą później te ode mnie, to będzie na poczet przyszłych zleceń, może tak być?

Wbiło mnie w fotel... Pewnie, że może, jeszcze jak może... A swoją drogą - trafić na takiego klienta... to trzeba mieć mój życiowy fart :)

P.S. Dam znać, jak się potoczyło dalej, ale mam dziwną pewność, że dziś po południu te pieniądze będą na koncie :)

Brak komentarzy: