Dokarmianie przez klikanie

poniedziałek, października 11, 2010

Yes, indeed.

Koty w dzienniku są od siebie o parę pozycji oddalone (Pani M. bowiem w dzienniku jest na "D" - bo ciągle ma stary dowód, a pan M. na "M".), choć w ławce siedzą jednej - ale w końcu każdemu wolno siedzieć z kim chce ;) Do wczoraj nikt nie wiedział, kim Koty dla siebie wzajemnie są.

Angielski, od podstaw; czyli lekcję Pani od Angielskiego (PoA) zaczyna zwyczajowo od opowiadania o sobie: kto jest kim, co robi, kogo tam w domu ma, ile lat ma etc.

Ponieważ ochotników do zaczynania nie było, miłosiernie zgłosiła się pani M. i powiedziała, że ma lat ile ma, że męża ma K., nazwisko wymieniła prawidłowe (czyli M. - w tym miejscu PoA pomyślała, że kobita się z nerwów pomyliła), że kota F. M. ma, że psa-dziewczynkę P., że zero dzieci, że takie tam różne. Wszystko było OK, dopóki nie odezwał się pan M. Hmm...
Który stwierdził, że żonę ma I., że kota ma F.M., że psa-dziewczynkę ma P., że ma tyle lat co ma i nazywa się tak i tak i robi to i to...

Chciała zabrać głos kolejna osoba, ale nie mogła, bo Pani od Angielskiego wreszcie zajarzyła, że coś tu się za bardzo zgadza... Z wrażenia zapomniała polskiego i z oczami jak spodki, wyszeptała scenicznie, wskazując dla pewności palcem Koty:
- Are you married, really?
- Yes, indeed. - odpowiedziały Koty chórem, choć niewyraźnie, bo już wyły ze śmiechu, a z nimi cała klasa, do której przyłączyła się za moment PoA :)

Brak komentarzy: