Dokarmianie przez klikanie

sobota, września 25, 2010

Kwiatki ;)

Kwiatuszki z ostatnich dni:


* Na wrotkach:
Siedzimy pod Syrenką (w sensie pomnik, nie knajpka), zmieniamy buty na wrotki. Wstajemy, niepewnie przechodzimy trawnikiem na asfalt (wszystko zapomnieliśmy, uczymy się od nowa). W furgonetce dwóch panów ze służb miejskich; przyglądają nam się ciekawie od początku. Jeden z nich krzyczy:
- Dzwonić już po erkę?
Odkrzykuję:
- Jeszcze nie, ale do Tworek już można.

* W kuchni:
Mąż Najwspanialszy umila mi gotowanie bigosu głośnym czytaniem o Znaczy Kapitanie. Część tekstu przywołuję z pamięci, bo MN zaśmiewa się czytając, więc nic nie rozumiem :) Dochodzi do rady J. Conrada: jeśli chcesz spokojnie przejść przez życie, nie drażnij kucharza, kobiety i człowieka z nożem. Czytanie i śmiech się urywają...
MN:
- O, cholera! Już wszystko jasne! Przecież ty jesteś kucharzem, kobietą i człowiekiem z nożem...
Ja:
- Uhmm... Właśnie tak... - wymruczałam, patrząc mu w oczy z wiele mówiącym uśmiechem ;P

* Telefon:
Telefonuje Super Teściowa do Koszmarnej Synowej.
ST:
- Tak sobie pomyśleliśmy ze Z. (Super Teść), że wpadlibyśmy do Was w przyszły weekend... Przywieziemy twoja maszynę, materac sobie przywieziemy, no i grzyby byśmy wam przywieźli...
KS:
- Cudownie, wspaniale, przyjeżdżajcie, materaca nie trzeba, jest gdzie spać - odstąpimy wam nasze łóżko, ono jest dużo mniej wygodne, niż nasz materac; my z chęcią się na materacu prześpimy...
(w tym zdaniu już widać, jaki ze mnie potwór)
MN (po cichu, w tle, do mnie):
- Szkoda, że nie w ten weekend, bo by się na bigos załapali.
KS (głośno do MN, ale i do mikrofonu):
- Zamrozimy.
ST:
- Słucham?!

Ostatni kwiatek jest ciut literacko opracowany kosztem prawdy historycznej, ale naprawdę tylko ciut:)

Brak komentarzy: