Dokarmianie przez klikanie

poniedziałek, września 13, 2010

Epokowe odkrycie ;)

Mieszkam tu (znaczy w tym mieszkaniu) od 26 miesięcy, z czego od 19 z Aniołem wśród Mężów.


Od wczoraj jakość naszego życia uległa znaczącej poprawie, bowiem odkryliśmy, iż mamy... piekarnik :) A było tak:
Pan Doktor 26 mięsiecy temu powiedział, że nie wie, czy piekarnik działa. Ja miałam swój opiekacz, a ponieważ piekarnik wyglądał dosyć odstraszająco, więc po prostu używałam go jako szafki na patelnie.
Przed dwoma dniami, AwM spytał niewinnie:
- A tak w ogóle, to co temu piekarnikowi jest?
- A nie wiem, ale chyba nie działa i już.
- A sprawdzałaś?
- Nie, bo sam wiesz jaka jest ta kuchenka, ja się gazu boję, nie sprawdzałam.
- To może razem spróbujemy?
Tak więc najpierw doczyściliśmy go, AwM otworzył nigdy nie otwieraną szufladę (musiał się namęczyć, bo ktoś ją zakleił silnym klejem), też doczyściliśmy (kurz tam pamiętał jeszcze ojca Doktora) i...
- To co, odpalamy?
- Dobra, tylko zwierzaki wynieśmy poza zasięg wybuchu.
- A gdzie tu się, do cholery, przykłada zapałkę?!
- Chyba nigdzie. Spójrz, tu jest tabliczka (wcześniej ukryta była pod kurzem szuflady): kuchnia gazowo-elektryczna, moc 2200 wat... No, ta żaróweczka to tyle nie zżera, nie ma mowy...

Tak więc, moi drodzy, mamy bardzo dobrze działający piekarnik (nigdzie nie przypala, od razu wczoraj zrobiliśmy sobie pieczone ziemniaki - pycha - właśnie po to, aby sprawdzić), z termometrem, grzaniem w trzech pozycjach i światełkiem. Patelnie wylądowały w szufladzie...

...a ja dziś mam taką listę zakupów: tortownica, jabłka, masło (reszta jest).
Zgadliście. Dziś na podwieczorek będzie szarlotka na gorąco :)

Brak komentarzy: