Sekretny dziennik prezesowej
Po piętnastu tygodniach funkcjonowania f/t aureon mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że pomysł utworzenia go był bardzo trafiony.
Zaczynaliśmy od zera, mając tylko ten pomysł i wspólne zasoby wiedzy - nic więcej. Powoli zdobywaliśmy zlecenia, pracując na opinię; czasem chciało nam się wyć - gdy nic nie udawało nam się znaleźć i czekaliśmy na pracę, wariując z niepokoju, bo brakowało na życie i rachunki; czasem zlecenia nakładały się na siebie i zarywaliśmy noce, żeby jakoś to wszystko ogarnąć. Zwątpienie, czy to właściwa droga, ogarniało nas średnio raz dziennie...
Ale w którymś momencie - nie do sprecyzowania teraz, w którym - coś się zmieniło. Jak w silniku, który nie może zaskoczyć, aż wreszcie zaskakuje i zaczyna pracować równym rytmem... Zaczyna się pojawiać więcej poważnych zleceń i to od ludzi, którzy sami nas znaleźli. Zaczyna się kręcić tak naprawdę. To jeszcze nie to, czego chcielibyśmy docelowo, mnóstwo jeszcze przed nami, ale na pewno zmiana jest odczuwalna.
Bardzo się cieszę, że mogę to napisać. To fajne uczucie - coś zrobić i potem zobaczyć, że to było dobre. Najbardziej teraz cieszę się z tego, że się uparłam i nie zrezygnowałam, wbrew zwątpieniom, wbrew radom otoczenia, często wbrew logice i doświadczeniu.
Wynika z tego, że warto jednak być głupim i głuchym na argumenty uparciuchem, wpatrzonym w swoją wizję; może nie zawsze - ale czasami na pewno warto ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz