Dokarmianie przez klikanie

czwartek, czerwca 12, 2008

Nie wiem, od czego zacząć...

Milczałam, bo było bardzo źle, a nawet gorzej. Nie chciało mi się pisać, rozmawiać, nie chciało mi się tak naprawdę już nawet żyć. Szymborska pisała, że nie robi się kotu tego, że się umiera. Ja najchętniej w tamte dni bym umarła, lecz nie chciałam tego zrobić psu, bo psu chyba też się takich rzeczy nie robi.

Ale życie jest nieprzewidywalne i wykonało kolejną woltę... I wszystko zmieniło się o 180 stopni. Nie dość, że chce mi się żyć, to jeszcze w dodatku chce mi się bardzo. Nie, nie - to nie efekt jakiś tam spraw męsko-damskich, żaden facet, żaden seks. Praca, kochani, praca... Tylko, albo aż. Chyba "aż", bo jeśli nagle dostaje się pracę, która była marzeniem w dzieciństwie i to marzenie się nam ziszcza w oczach...

To jest jak sen. To przedtem też było jak sen, tyle że koszmarny. A teraz czuję się jak w środku bajki, choć tamto od tego dzieli ledwie kilka dni.

Ponieważ jestem wstrętną małpą, to za wiele na razie nie zdradzę... Ale jeśli jesteście ciekawi, to proszę, abyście zarezerwowali sobie czas przed południem 23 czerwca. Przy komputerach... Bliższe szczegóły wkrótce.

P.S. Znów kategoria "codzienność" wydaje mi sie nieodpowiednia dla takiego newsa ;)

1 komentarz:

kid pisze...

może kategoria nowa codzienność??