Milczenia dość
Bardzo długo milczałam, co było - i poniekąd ciągle jest - podyktowane względami zawodowymi. Czasem należy zachować tajemnicę, mając na względzie nie tylko swoje interesy. Tak więc o pracy nie będzie jeszcze na razie nic...
Będzie o zimie, którą - zupełnie niezgodnie z naszymi przewidywaniami - Pimpi pokochała, biega w śniegu, szaleje, ryje mordką w poszukiwaniu zapachów i tylko oblepione śniegiem patyczki bierze w pyszczek z mniejszym zapałem. Do tej pory lody dawaliśmy jej jedynie w postaci roztopionej :)
Będzie też o tym, że życie towarzyskie nam ruszyło z miejsca, po kilkumiesięcznej stagnacji spowodowanej nadmiarem obowiązków. A ruszyło pięknie w postaci przeuroczej dziewczyny, znanej nam do tej pory jedynie wirtualnie - z naszego "świata równoległego" czyli gry. Ona znała nas lepiej, bowiem była (i mam nadzieję, że jest nadal) wierną czytelniczką naszych blogów. Stres, tak wpisany w podobne spotkania, nie miał tym razem miejsca i było wspaniale. Zresztą jutro powtarzamy imprezę, tym razem w poszerzonym gronie... też będzie miło, już to wiem :)
Cóż jeszcze? Praca, nauka, praca - jak zwykle. Udało nam się kupić parę kolejnych rzeczy - jakże niezbędnych w gospodarstwie domowym, a bez których musieliśmy się obywać, ale już nie musimy... Mieliśmy też ostatnio okazję podumać nad ulotnością stanów... bowiem nasi znajomi, o których pisaliśmy na wspólnym blogu i ja tu też wspominałam o nich - ci, którzy udzielali nam swojego mieszkania na początku... no więc oni się rozstali... a przecież to my nie mieliśmy prawa przetrwać. Dziwne to wszystko i zaskakujące czasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz