Dokarmianie przez klikanie

poniedziałek, września 15, 2008

19 godzin koszmaru

Musiałam pojechać do Krakowa na spotkanie biznesowe. Mądrzy radzili - nie bierz małej, to tylko dwa dni, podróż was bardziej zmęczy, niż to warte... Posłuchałam mądrych i sobotnim porankiem odwiozłam Pimpi z wyposażeniem i instrukcją obsługi do opiekunki.

Pociąg, Kraków, rozmowy, właśnie siadamy do obiadu... Telefon. Zapłakana (w zasadzie to na granicy histerii) opiekunka: Pimpi uciekła, od półtorej godziny wołamy, szukamy, powiedz co robić. Zrobiło mi się słabo, ale ktoś musi myśleć, więc mówię: straż miejska, policja, schroniska, obietnica nagrody, a ja zajmę się ogłoszeniami w necie. Na GT pokazał się przyjaciel: mówię, co się stało - redagujemy ogłoszenie ze zdjęciem, on drukuje i podrzuca na Ochotę. Mateusz i Ewa rozklejają gdzie się da. Nikt z nas nie je ani nie śpi... Wieczorem wypijam butelkę koniaku, nawet nie czuję...

O świcie pędzę na dworzec, pani w kasie, gdzie chcę przedatować bilet, mówi: ja się pani boję... Nie ona jedna, nikt nie staje mi na drodze, bo jestem furią... W IC palę, choć nie wolno, jadę na kawie i napojach energetyzujących. Modlę się i klnę na przemian...

Na godzinę przed Warszawą telefon: mam Pimpi, nagroda zadziałała... Ulga jak nigdy w życiu... Jadę prosto do małej: przeszczęśliwa, brudna jak nieszczęście, cała w rzepach, ale żywa, zdrowa, moja. Wiozę ją do domu, resztę dnia i noc przesypiamy wtulone w siebie.

Wnioski: przenigdy nie słuchać mądrych, lecz tylko własnego serca. Nigdy więcej rozstań.

2 komentarze:

Janusz pisze...

Straszne. Biedna Pimpi i Ty. Uff. Mogłaś zadzwonić również do mnie. Pomógłbym. A swoją drogą, 'opiekunka' nie była odpowiedzialna.

Pzdr

Janusz

Qilia pisze...

To nie tak... Wyszła na chwilę do sklepu, w tym czasie ktoś zapukał do drzwi, jej syn zaspany otworzył i mała myknęła. Drzwi do klatki, zawsze zamknięte - tym razem jakaś sąsiadka zostawiła otwarte... Syn założył buty i pobiegł za Pimpi, ale tam zaraz jest załom muru i spory park... To nie tyle kwestia nieodpowiedzialności, co fura pecha na raz.
Najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze. Aha, i dzięki za chęć pomocy.
Pozdrawiam.