Dokarmianie przez klikanie

niedziela, listopada 05, 2006

Wróciłam...

...z chmurek. Z takich fajnych, puszystych, najmilszych chmurek dwudniowych spadłam prosto w deszcz, wiatr i przyziemne problemy codzienności.

Od pół roku ze zmienną częstotliwością, co tydzień, co dwa - wbijam się w te chmurki i twoje objęcia, aby potem znów spaść na ten łez padół. Ale nie przyzwyczaiłam się do tego. Powrót zawsze jest przykry i na swój sposób zaskakujący: jak to, znów tutaj, znów to samo?
Nie przyzwyczaiłam się do naprzemiennych cykli tęsknoty i radości. Do pożegnań też nie, choć tak łatwo przyzwyczaiłam się do miejsca w chmurkach i pocałunków na powitanie.
Moje dłonie od pierwszej chwili przyzwyczaiły się do miejsca w twoich, a przyzwyczajenie do budzenia się obok ciebie przyszło z pierwszym wspólnym porankiem...

No i dobrze. I tak ma być. Przyzwyczajać się łatwo do tego, co dobre i nie godzić na to, co złe. I to dotyczy nie tylko życia chmurkowego - dotyczyć powinno życia w ogóle.

Brak komentarzy: