Dokarmianie przez klikanie

środa, czerwca 16, 2010

Post 501

No, sama się dziwię, że pół tysiąca strzeliło... Miło, że nadal jesteście ze mną, z nami :) Ale do rzeczy...


Psica w domu raczej gnębi kocurka. Jak już kiedyś wspominałam, uznaje jego prawo do snu (byle nie w naszym łóżku), do jedzenia (byle ta micha nie była lepsza, niż jej), do korzystania z kuwety (dziwne są te koty) i do w miarę swobodnego przemieszczania się po mieszkaniu (byle nie za swobodnego, co by się kotu w łepetynie nie poprzewracało z nadmiaru swobody ;)

Stosunek Pimpi do Franza diametralnie zmienia się po wyjściu z domu. Po przekroczeniu progu to jest JEJ kocur i NIKT, a już szczególnie żaden obcy kundel nie będzie się gapił na JEJ kocura. O czymkolwiek więcej zresztą niż gapienie, żaden wstrętny obcy kundel nawet nie ma prawa pomyśleć, bo w łeb! JA, Pimpi z MOIM kocurem mogę sobie łazić, mogę z nim żreć trawkę, możemy być głaskani przez NASZYCH państwa- cała reszta precz!

Czy muszę dodawać, że po powrocie do domu... Tak. Po powrocie jest jak zwykle, czyli "spadaj futrzaku" :)

3 komentarze:

Janusz pisze...

Miła ta Twoja gadanina. Jesteś szczęśliwa. Dobrze. Kochasz zwierzęta. Dobry człowiek jesteś.

Janusz pisze...

Pracuję nad naszym nowym serwerem i w przerwach zaglądam do twojego blogu. Z sympatii.Zauważam, że człowiek zakochany traci rozum. Mnóstwo tu gadaniny na codzienne tematy. Pewnie to jest szczęście. Głupkowate nieco, ale może to jest atrybut poczucia szczęścia. Any way, it could be the key.

Janusz pisze...

Ponownie zajrzałem. Nic. Może "nic" to właśnie dobrze. Odezwij się. Pozdrowienia dla Pana K. Jeśli można.