To było megaspotkanie :)
Największe chyba z dotychczasowych, a na pewno największe, na jakim byliśmy dotąd i - choć dla mnie to paradoks, bo nie lubię spędów zbyt wielkich - najbardziej udane.
Poznaliśmy sporo nowych ludzi, do wczoraj będących tylko nickami z forum czy irca i całkiem uczciwie, bez kadzenia (...że ktoś tam może zobaczyć i będzie mu przykro...) mogę napisać, że nikt mnie nie rozczarował, a wiele osób zyskało jeszcze większą sympatię po tym pierwszym osobistym kontakcie. Oczywiście całkiem sporo osób już wcześniej znaliśmy, no ale z nimi utrzymujemy kontakty na płaszczyźnie nie tylko cantryjskiej, lecz również towarzyskiej.
Podsumowując, to fajny ludek, te Cantryjczyki - wesoły, inteligentny i sympatyczny ;)
No i dla mnie niezapomniane wrażenie - zobaczyć wreszcie na żywo kogoś, z kim kiedyś - jakieś cztery lata temu przegadywało się całe noce, zawracając mu głowę swoimi problemami i marudząc ogólnie na świat... No, było tak, było... i w dodatku dowiedzieć się, że jest moim stałym tu czytelnikiem.
Tak więc - pozdrowienia Khe i dzięki za wszystko. Odezwij się, tym razem to może ja posłucham i pomogę, a jeśli tego nie będziesz potrzebował, to po prostu postukamy o dupie Maryni :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz