O Franzu - tym razem na poważnie
Franz jest kotem mocno przygłuchym, słyszy jedynie określone typy głośnych dźwięków. Jak wiadomo, głuchy kot to tak samo, jak pies bez węchu, czy człowiek bez wzroku - jest pozbawiony najważniejszego zmysłu.
Taki kot nie może funkcjonować samodzielnie, bowiem trwałoby to bardzo krótko. Trzeba się z nim inaczej porozumiewać - tu "nie!" nic nie da. Głośne miauczenie słyszy, ale ja nie wiem, jak się w kocim języku mówi "nie" albo "chodź". Porozumiewamy się z nim gestem, głośnym dźwięcznym stukaniem i ciągle szukamy nowych metod, zresztą z powodzeniem.
Nie macie pojęcia, jak wzruszające (tak, naprawdę chwytające za serce, choć jestem osoba najdalszą od szybkich wzruszeń) może być przypatrywanie się gdy kot zrzuca różne rzeczy, żeby usłyszeć; gdy tupie na dużej pustej butli po wodzie, żeby słyszeć kliknięcia; gdy z radością czeka, aż w końcu długo będziemy zgniatać puszki po piwie (długo - specjalnie dla niego), bo to też słyszy; gdy...
...no właśnie, gdy w głośnikach komputera słyszy głośną muzykę, albo wrzaski zwierzaków z Farmville. Potrafi położyć się między głośnikami i chłonąć, podkopywać się pod nie, szukając źródła, tarzać się obok, jakby właśnie walnął lufę waleriany...
W związku z tym zapadła decyzja - wzmacniacz i porządne, stabilne, duże głośniki, takie na których będzie mógł się położyć i dodatkowo czuć drgania. Niech ma :) Na razie testujemy różne rodzaje muzyki. Poza odgłosami zwierzaków lubi afrykańskie motywy (dużo bębenków) i reggae. Muzykalny, głuchy kociak - tylko nam mogło się to zdarzyć :)
P.S. Gdyby ktoś z Wawy miał niepotrzebny sprzęt, który zawadza mu w domu i nie zdarłby z nas, to chętnie kupimy. Zresztą jeszcze dziś pójdzie ogłoszenie na Gumtree.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz