Hasta siempre...
Jak zauważyliście, raczej unikam wypowiadania się w tematach choćby tylko zatrącających o politykę. Takie założenie. Ale skoro corocznie z jakiegoś powodu mnie szlag trafia, to może jednak raz się wypowiem.
Z jakiego powodu? A z powodu Bandery. Tak się składa bowiem, że moja babcia (niezupełnie była moją prawdziwą babcią, była siostrą mojej babki, która to z kolei zmarła na długo przed moim urodzeniem; ale babcia zastąpiła najpierw matkę mojej mamie, a później babcię - mnie, więc mówię o niej "babcia") mieszkała w czasie wojny (drugiej światowej) na pograniczu RP i Ukrainy. Tak, właśnie w czasie banderowców, band UPA etc. Była tam, żyła i przeżyła...
Opowiadała mi o tym, bo pytałam, będąc dzieckiem. Cytuję niedokładnie, ale z pełnym oddaniem sensu wypowiedzi:
- Dziecko, to była wojna... My do nich strzelaliśmy i oni do nas. Byliśmy sąsiadami i przedtem i potem, tylko ten czas pośrodku taki był... Sama zabiłam ze trzech. Oni mnie nie, jak widzisz. Ale to są ludzie, zawsze o tym pamiętaj, też walczyli o swoją wolność, jak my. Historia się nami zabawiła, ale oni nie byli źli, byli tacy sami jak my byliśmy wtedy...
No. I żaden palant nie będzie dla mnie nigdy bardziej wiarygodny, niż słowa osoby, która naprawdę to przeżyła. I w związku z tym nie pojmę, jak można mieć pretensje do Ukraińców o to, że czczą własnego bohatera narodowego. Może przyjrzyjmy się najpierw życiorysom naszych niektórych bohaterów... A byłoby czemu...
Tytuł wziął się z piosenki o Che. To też był bohater narodowy, choć wielu widzi w nim tylko mordercę. A na Kubie do dziś o nim tę pieśń śpiewają. I co? Zabronić?!
Ludzie, świat to nie tylko ten nasz mały kraik, naprawdę... Czarno-biało-czerwony... Horror, horror, horror...
2 komentarze:
Sorry, ale Bandera jednak wielkim mordercą był - niezależnie od punktu widzenia. Odpowiada za zbrodnie na ludności cywilnej. Fakt, że była to dziwna wojna, że sąsiad zabijał sąsiada - rozgrzeszać w jakimś stopniu może tylko tych sąsiadów - nie ideologów tego mordu. A tak się składa, że tym razem to Polacy się bronili...
A znajdź mi jakiegokolwiek bohatera narodowego bez krwi na rękach... Nawet ci, dziś święci z punktu widzenia kościoła, jej ślady mają...
Żeby w ogóle była wojna, to ktoś musi być przeciw komuś - to chyba podstawa, prawda? Inaczej mielibyśmy tylko pokój. Czyli co? Jeśli my Kalemu - to dobra i słuszna wojna, ale jeśli Kali nam - to zła i godna potępienia?
Cały ten post jest właśnie przeciw takim poglądom i dzięki za wypowiedź :)
Prześlij komentarz