Uff... nareszcie...
...witajcie, drodzy moi. Wiecie co?
Właśnie usiadłam sobie wygodnie, sama w mieszkaniu; przy szeroko otwartych drzwiach na taras, bo pogoda przepiękna; w stroju lekko niedbałym, z drinkiem z żubrówki i soku jabłkowego, z ulubionym papierosem; założyłam słuchawki, słyszę w nich głos mojego mężczyzny...
Kochani... no jest super - to najwłaściwsze słowo. Można pracować, można odpocząć - jest cudownie. Bardzo na to czekałam - chciałam się w ten sposób zrelaksować i w zasadzie już czuję się zrelaksowana.
Wolałabym oczywiście, aby M. był tu obok, ale to niemożliwe tym razem, lecz jesteśmy tak blisko, jak się daje w tych warunkach i jest nam naprawdę dobrze.
Dziś jest taki dzień dla psyche, a jutro mam zamiar poświęcić trochę czasu soma, używając tych wszystkich babskich sztuczek łazienkowych i kosmetycznych, aby - kiedy już się wreszcie spotkamy - ponownie poderwać mojego M., tym razem wezmę go na urodę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz