Sałatka bez nazwy - cd.
Tym razem przyrządzanie zaczęło się od rozczarowania.
Gdy wczoraj otworzyłam puszkę z warzywami, na wierzchu zobaczyłam warstwę kiełków, pod nią warstwę bambusa, niżej rzodkiew i chili. Później, tak w połowie znów pojawiły się kiełki, więc w swojej naiwności sądziłam, że warstwy się powtórzą... nic bardziej mylnego - do końca były już tylko kiełki, o czym przekonałam się dziś.
A teraz przepis na sałatkę z tego, co było w domu jadalne:
1. Bierzemy resztę tuńczyka i kiełki, odlewamy, wsypujemy do miski.
2. Ścieramy na tarce o dużych oczkach do tejże miski kawałek sera żółtego - taki wielkości paczki zapałek, dodajemy pokrojony w wąskie paski plaster szynki.
3. Polewamy trzema łyżkami naturalnego jogurtu, dodajemy spora łyżeczkę majonezu, sól i czarny pieprz w ilościach dowolnych, ostrą paprykę w ilości dużej i szczyptę gałki muszkatołowej dla aromatu.
4. Mieszamy bardzo dokładnie, odstawiamy, zapalamy papierosa, żeby nas nie kusiło ruszać i gdy go zgasimy, możemy już jeść. Moim zdaniem ta sałatka jest lepsza, niż wczorajsza.
P.S. Proszę bez komentarzy o szkodliwości palenia. My - palacze - mamy tę wiedzę w małym palcu, a innym ona niepotrzebna i tak. Poza tym to nie jest blog o zdrowym trybie życia, tylko o normalnym :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz