O, cholera... Ale dzień...
Jeden chyba z najbardziej znaczących w moim życiu... Uff... Ale jeszcze nie doszłam do siebie... A tak w ogóle, gdyby mój ojciec jeszcze żył, to moi rodzice obchodziliby dziś 46. rocznicę ślubu (to tak ni z tego ni z owego skojarzenie).
A ja właśnie dostałam rozwiązanie problemów. Nie ja, co ja gadam... My mamy rozwiązanie problemów. Sorry, naprawdę jeszcze nie wyszłam z szoku. Od niemal doby wydarzyło się tyle, że w normalnym świecie jak na pół roku to i tak byłoby dużo wydarzeń...
Nic więcej nie napiszę, bo to muszę sobie jakoś w głowie poustawiać...
Podziękowania:
Kamilowi: za cenne uświadomienie.
Joachimowi: za reakcję w sekundy, choć musiał się przełamać... ale to zrobił.
Wojtkowi: że ogarnie mi sprawę, na której teraz nie mogę się skupić.
Doktorowi: za spokój i optymizm.
Mamie (mojej): już Ty wiesz za co, WM ;)
Każde z wymienionych (nie tylko WM) wie, co mam na myśli. A jutro albo pojutrze będą już konkrety, dziś nie mogę, nie mogę...
Tradycyjnie: "codzienność"? Ożesz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz