Nie dość, że porąbany dzień...
...i porąbany łeb ;)
To wcale nie był koniec - wtedy, gdy popołudniem pisałam - jeszcze coś się czaiło za załomem ściany, choć ja nie przeczuwałam. Albo przeczuwałam nie za bardzo...
To naprawdę dziwny dzień.
P.S. I znów codzienność... Zmienię tę nazwę. Ludzie podobni do mnie w ogóle nie powinni używać takich słów, bo nie są dla nich. O. Jak mawia Ula.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz