Następny odcinek
Już dawno temu (czytaj: przed miesiącem) upatrzyłam sobie pewne prześliczne maleństwo, które było mi bardzo potrzebne z racji tego, że muszę być bardziej mobilna. Otóż od przedwczoraj to maleństwo mam. Jest śliczne i przyjazne jak mój stary notebook, tyle że jakiś milion razy mądrzejsze. Nazywa się Wind, jest czarne jak węgiel i kocham je od zawsze (czytaj: od miesiąca), choć wtedy jeszcze nie było moje. Pisze się na nim wspaniale, gdzie się tylko z nim udam, tam znajduje mi net, nie marudzi i w dodatku waży tylko kilogram. I jak tu się nie cieszyć, że świat i technologia pędzą zawrotnie, jeśli można na tym tak fajnie skorzystać. Stukam sobie te literki i od czasu do czasu (z powodu rozpierającego mnie wewnętrznego szczęścia) głaszczę maleństwo jednym palcem po niebieskiej gwiazdce. Kto ma takie maleństwo, ten wie gdzie ta gwiazdka jest ;)
Kupiłam maleństwu śliczną myszkę i inne gadżety do kompletu, aby nie czuło się samotne, kupiłam mu też skórzany plecak, aby miało gdzie spać, gdy na nim nie piszę. Teraz leżymy (znaczy wszystkie trzy sztuki - Pimpi, ja i maleństwo) w łóżeczku i jest nam świetnie razem. Kupcie sobie takie maleństwo, jest naprawdę super :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz