Znów się udało...
...bo Pan Doktor zrozumiał naszą wariacką decyzję i jak zwykle pomógł. Musi nas chyba lubić, nie widzę inaczej :)
Cóż więc?
A żyjemy sobie wreszcie tzw. normalnym rytmem (bo poprzedni był, delikatnie ujmując - chaotyczny), wreszcie mamy coś takiego jak weekend (pojęcie zupełnie zapomniane). W zamian poszła w las instytucja szewskiego poniedziałku oraz niespodziewanych, bez konsekwencji - nieobecności.
Coś za coś, jak zwykle, niemniej stan obecny jest lepszy, bo mamy wreszcie czas dla siebie. Futerka też się przystosowały - na początku były nieco skołowane, ale już im przeszło i dostrzegają plusy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz