Poranek inny niż zwykle
Dziś zaczęliśmy dzień nietypowo.
To znaczy początek był typowy, kawa, a potem net... I tu się wściekło... Net po kilku minutach działania padł. I stanęliśmy przed problemem - co zrobić z długim porankiem. Wtedy K. rzucił:
- Zróbmy sobie poranną wycieczkę rowerową ze śniadaniem na trawie.
Dwa razy nie musiał mi tego powtarzać, w kilka minut byliśmy gotowi :)
Najpierw nabyliśmy śniadanie: po setce i w piekarni takie malutkie pączki na wagę (zdrowy tryb życia zobowiązuje... hmm...). Później naszymi powiślańskimi parkami dotarliśmy w ustronne miejsce, wśród drzew - całych w mgiełce ledwo się wykluwających listków, z dywanikiem młodej trawy usianej stokrotkami i fiołkami... Full romantyzm ;)
Oczywiście prawem Murphy'ego z full romantyzmu natychmiast zrobiła się niemal Marszałkowska: tabuny ludzi, psów, rowerzystów oraz ogrodników. Ale na szczęście nasz jak zwykle nieprzyjazny wygląd zapewnił nam prywatność o średnicy około 20 metrów - zawsze coś ;)
Konsumując śniadanko, omawialiśmy nasze plany dalszego rozwoju i wpadliśmy na niezły pomysł, który musimy teraz zweryfikować pod kątem wykonalności, zobaczymy co się okaże...
Konkluzja: nawet jeśli rano net nie będzie wariował, wprowadzamy takie poranki na stałe do programu dnia, są bardzo miłe i w dodatku inspirujące :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz