Prawie nigdy nie poślubia się jednej osoby...
...no tak, bo razem z ukochaną osobą - jednocześnie - poślubiamy również rodzinę ukochanej osoby.
Przed ślubem rzadko się o tym myśli. Własnej rodziny nie wybieramy, często zresztą nam ona zupełnie nie pasuje (choć bywają wyjątki - i tym ludziom bardzo zazdroszczę), a tu w dodatku zostajemy obdarowani kolejnym pakietem rodziny, czasami jeszcze bardziej nie na miarę skrojonym, niż własna nieudana rodzina. Czyli, generalnie - przegwizdane mamy na maxa.
Nie przepadam za dowcipami o teściowych, bo są śmieszne, więc nieprawdziwe... W życiu, niestety, do śmiechu w układach z teściami daleko...
Jestem recydywistką, więc wiem o czym mówię, mając więcej doświadczeń w tym względzie, więcej niż średnia krajowa pozwala. Mam bowiem teraz trzecią parę teściów.
Mam w dodatku całe mnóstwo sióstr męża (i niestety tylko jednego brata, naprawdę szkoda wielka, że W. nie występuje w ośmiu na przykład wersjach). Tak więc dla mnie, socjopatycznej jedynaczki, to powinien być teoretycznie horror.
A ja jestem szczęśliwa, wyobraźcie sobie. Bo - po moich poprzednich doświadczeniach z rodzinami mężów, byłam nastawiona na koszmar do sześcianu. A tu się nagle okazało, że mam dużą nową rodzinę. Taką fajną, która mnie w dodatku (bardzo mnie to zresztą dziwi, bo nie wiem czemu, przecież jestem okropna) chyba lubi. Całkowicie zabili moją traumę i spojrzenie na rodzinę jako taką (a było to - do czasu ich poznania, spojrzenie z jak najgorszej strony). Gdy o nich myślę, uśmiecham się. Dlatego każdemu, kogo ja z kolei lubię, życzę, aby wraz z ukochaną osobą poślubił też tak wspaniałych ludzi - takiego właśnie pakietu "całe mnóstwo w jednym" ;)
Mówiłam, że jestem szczęściarą. Jestem jak cholera, bo to jest, kochani, baaardzo ważna sprawa :) Rada na dziś: przyjrzyjcie się nie tylko przyszłej połowie waszego związku... Bo prawie nigdy nie poślubia się... da capo al fine ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz