Wiedzieliśmy
Nasz głuchy, lecz bardzo inteligentny kocurek, potrzebuje po prostu więcej bodźców, niż kot normalnie słyszący...
To jasne było od zawsze. Kwestia pomysłu, aby z nim wychodzić na zewnątrz, była kwestią li tylko czasu.
To trzyletni, nigdy wcześniej nie wychodzący kot. Stąd powolne przyzwyczajanie, próby. Nie sądziliśmy nawet, że aż tak mu to będzie odpowiadało. Chodził z nami już na smyczy, był noszony w nosidełku, czas na rower teraz... Też mu się spodoba, bez wątpienia :)
Jak miło jest patrzeć, gdy on chłonie wszystko wokół. No, może z wyjątkiem większości dźwięków... Ale za to jak patrzy! I tyle zapachów. Chyba trafiliśmy w punkt.
P.S. A wiecie jaką sensację wzbudza para: on z psem, ona z kotem? W zasadzie to nie ma szans na przejście najkrótszą ulicą Powiśla bez kilkukrotnego zaczepienia ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz