Reminiscencje
Rzadko bywam w urzędach, nie znoszę urzędników, papierków, formalności etc.
Z załatwieniem własnych spraw zwlekałabym miesiącami lub wręcz latami (jakie zwlekałabym? zazwyczaj właśnie tyle zwlekam), ale sprawy innych to inna sprawa ;)
I takie spostrzeżenia z wczoraj:
* wejście do Sądów z całkiem pokaźnym nożem - betka, pomimo prześwietlaczy, bramek i detektorów ręcznych
* pół Warszawy z kimś się procesuje; najprawdopodobniej z drugą połową
* logistykę obsługi Stołecznego Centrum Osób Niepełnosprawnych zaprojektował niepełnosprawny umysłowo (ale taki bez orzeczenia, ukryty)
* obsługę petentów w powyższym ośrodku realizują również niepełnosprawni umysłowo (bez orzeczenia, ale ja bym im dała rentę od ręki, byle tylko zniknęli stamtąd)
* pół Warszawy to niepełnosprawni, druga połowa - to ich pełnosprawni przedstawiciele (w tym ja)
* jak bardzo trzeba być zdrowym i odpornym, aby w tym kraju móc sobie pozwolić na chorowanie (w tym nie jestem odkrywcza, dawno to stwierdzono)
Konkluzje:
* moje sprawy urzędowe odkładam ad acta na czas nieokreślony, bo musi przepłynąć mnóstwo powodziowych fal na Wiśle, zanim znów zdecyduję się obejrzeć jakikolwiek urząd od środka
* jak to dobrze, że dziś czeka mnie zwykły dzień i nie wystawię nosa poza dzielnicę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz