Remanentowy dorsz
Z powodu planowanego rozmrażania lodówki...
Tu dygresja: ona, ta lodówka jest bardzo stara, sama tego nie umie robić, a żadne z nas tej czynności nie lubi, tak więc lodowiec ją zamieszkujący spokojnie mógłby rozwalić Titanica...
Tak więc z powodu planowanego jw. musieliśmy wyżreć z niej prawie wszystko. W zamrażalniku zostały trzy rzeczy, które należało skonsumować natychmiast i tak powstał powyższy "remanentowy dorsz". Proporcje dla dwóch, lubiących sporo i pikantnie zjeść, osób.
Bierzemy pół rozmrożonego dorsza bez skóry i jedną porcję warzyw (taką na rosół), też rozmrożoną oraz rozmrożony koperek - same pocięte listki. Resztę mamy żywą lub suszoną, a ta reszta to: cztery duże ząbki czosnku (mają być nieobrane), dwie średnie cebule, dwie spore papryczki chili, dwa liście laurowe, bulion z kury - jedna kostka, pieprz czarny i ziołowy, vegeta, wrząca woda.
Do roboty: na rozgrzaną oliwę wrzucamy czosnek i liście laurowe w całości, papryczki w ósemki i niech to się tak sobie smaży, a my sobie czasem to łyżką pomerdamy... Gdy nie mieszamy, to obieramy cebule i kroimy w ćwiartki, dokładamy i merdamy.
Gdy się tak smaży, to kroimy włoszczyznę w kawałki, takie sobie, byle jakie. Dorzucamy do reszty, dodajemy kostkę bulionową, rozgniatamy ją und posypujemy dowolnie pieprzem ziołowym oraz czarnym (ziołowego tak ze dwa razy więcej). Jeszcze chwilę smażymy, podlewamy wrzątkiem, zmniejszamy ogień do minimalnego (stawiamy na płytce), przykrywamy i zapominamy na razie o tym garnku - robi się samo.
Dorsza kroimy w kawałki w miarę równe, nam wyszło dziewięć, oprószamy vegetą i pieprzem ziołowym (jednego i drugiego niewiele) i smażymy po 2-3 minuty z każdej strony na dosyć dużym ogniu (na oliwie rzecz jasna). Usmażonego odkładamy na talerz i zapominamy o nim. Chyba że kot nam przypomni, to wynosimy z kuchni (dorsza albo kota - wg uznania).
Warzywa ponownie ciut podlewamy woda, mieszamy i przykrywamy i dusimy jeszcze z 10 minut (w tym czasie można np. obrać i wstawić ziemniaki z gałązkami koperku). OK, skoro ziemniaki wstawione, to gasimy ogień pod warzywami i mamy czas na kawę oraz papierosa.
Ziemniaki się zagotowały - możemy zająć się rybką: na półmisek wkładamy 2/3 warzyw, na to płasko rybę, przykrywamy ją warstwą koperku, na to reszta warzyw z sosem. Wstawiamy półmisek do piekarnika na 125 st. C i 20 minut. Teraz mamy więc 20 minut luzu - można wejść np. na demoty.
Ziemniaki i rybka będą jednocześnie. Nałożyć jedno i drugie, na ziemniaki dodatkowo po trochę świeżego masła... gotowe. Bardzo dobre jest, nawet nie zdążyłam fotki zrobić...
P.S. W gradacji pochwał MnM: szaleję za tobą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz