No, nie...!
Wiecie co, jak człowiek z kimś zaczyna mieszkać, to się w zasadzie wszystkiego można spodziewać, prawda? Moze nie tyle wszystkiego, co jednak wielu różnych rzeczy. No, należy się spodziewać, tak dla higieny psychicznej. I to jest normalne.
Ale tego, to się jednak w najdzikszych nawet dywagacjach na temat przewidzieć nie dało. Może mam za mało wyobraźni...
Otóż sytuacja od środy przedstawia się tak, że rywalizuję z własną, wychowaną przeze mnie psicą o mojego mężczyznę. Stwierdziła bowiem, że szanse obie mamy równe, a ona też go kocha i niech on wybiera...
Z jednej strony, to K. jest raczej biedny. Woli bowiem kobiety na dwóch nogach, ale w żadnym razie nie chce ranić tych na czterech. Z drugiej - żyje jak basza turecki, a dwie panie zabiegają na różne sposoby o jego względy, więc aż tak biedny nie jest.
Mała dąży do trójkąta międzygatunkowego, my oboje jesteśmy przeciw - dom wariatów :)
P.S. A tak przy okazji... Nie wiemy, jakim cudem udało nam się ze sobą spotkać, ale jesteśmy bardzo szczęśliwi, że jednak się udało i że jesteśmy i że mamy nadzieję być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz