Spacerek
Wczoraj wieczorem poszliśmy z F. na spacer. Tylko z F., bo mała rozwaliła sobie łapkę ganiając za patyczkami i ma chwilowy zakaz opuszczania koszar - do wyzdrowienia łapki.
Sprawdziliśmy, czy Wisła opadła (opadła, a jakże), czy da się łazić już nad nią (nie da się, podłoże się ugina, lepiej nie), jak w ogóle tam jest (byle jak i brudno)...
A potem było pięknie... ławeczka. Kocurek wzbudza wielką sensację :) Na końcu było jeszcze piękniej - oboje z kocurkiem leżeliśmy na takim wysokim murku i gapiliśmy się na świat, a K. nas eskortował :) Znaczy najpierw nas na tym murku umieścił, a potem pilnował, żebyśmy za bardzo nie rozrabiali.
P.S. K. wczoraj wtłukł mi dwa razy w bilard. Nie lubię go, nie lubię... Też mu kiedyś wtłukę, zobaczycie. Jak ze sto lat potrenuję ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz