Koty, zakręcone pracą i przyzwyczajone do robienia zakupów w ostatniej chwili, zostały wczoraj popołudniu jakże niemile zaskoczone...
Wszystko pozamykane, gdzie niegdzie transparent: Kotom spóźnialskim mówimy precz! ;) Udało się kupić wódkę. Dobrze, że aż tyle. Koty zostały więc z tym, co w domu... Czyli opcja może nie tak, że "w naszej lodówce nie znajdziesz nawet lodu", ale niewiele lepiej.
Ale Koty nie po to są twardymi Kotami, aby się łamać z takich durnych powodów. Tak więc wczoraj, jedząc rybki z puszki i karmiąc Pimpi granulkami Franza, podśpiewywały sobie wesoło: Za to mamy wódkę!
Podobnie, gdy konstatowały, że kończy się masło i nie ma ulubionej kawy: Ale jest wódka!
Nie powinien więc absolutnie was dziwić fakt, że gdy K. uczył Pimpi, co ma mówić o północy, to wyglądało to następująco:
- Pimpi, powtórz - wóód-kaa. Wódka. Nie, nie dawaj mi teraz buzi, powtarzaj za mną: wód-ka...
I wam też życzę bardzo, bardzo wesołych świąt :) Buziaki wszystkim!
P.S. Po opublikowaniu przeze mnie tego posta na fb, znajomy mnie zapytał, czego powtarzania Franz był uczony. Odpowiadam: niczego, ponieważ żaden myślący człowiek nie próbuje wytresować kota.